Kochanie. Russel Banks.
Jednak można w ciekawy sposób połączyć fikcję literacką z rzeczywistością. A zawsze myślałem, że z takiego melanżu nic dobrego nie wyjdzie i raczej unikałem takich powieści. Jednak w obliczu braku literatury dotyczącej Liberii sięgnąłem po tą książkę i przekonałem się do niej. Hannah Musgrave, fikcyjna postać, pełniąca rolę narratora to dzisiaj blisko sześćdziesięcioletnia Amerykanka, która bedąc młodą kobietą wyszła za Woodrowa Sundiatę, Liberyjczyka będącego ministrem w rządzie najpierw przy prezydencie Tolbercie, a następnie przy Samuelu Doe. Hannah urodziła Woodrowowi trójkę chłopców, których w pewnym momencie życia musiała, na życzenie prezydenta Doe, zostawić w Liberii i wyjechać do USA. Będąc tam pomogła Charlsowi Taylorowi uciec z więzienia i powrócić do Afryki. Kiedy podążyła za nim na czarny kontynent, do swoich synów i męża, w Liberii rozpętało się piekło wojny. Życie i przygody głównej bohaterki kończą się beznadziejnie w tym małym afrykańskim kraju. Mąż zostaje zabity na zlecenie prezydenta Doe, a synowie także gdzieś przepadają w wojennej zawierusze. Wszystkie te losy rodziny Sundiata to na szczęście fikcja, ale niestety liberyjska wojna i jej ofiary oraz brutalni politycy i podporządkowani im młodociani żołnierze to jednak prawda. Prawdziwe są także wszystkie historyczne wydarzenia opisane tutaj dotyczące prezydentów Liberii, dat konfliktów i udziału USA w całym tym zamieszaniu. Książka ta, pomimo że nie lubię fikcji, godna jest przeczytania. Cytaty:
„Liberia, w kształcie grubej jaszczurki, jest maleńkim krajem, nie większym niż stan Tennessee; przez wiele pokoleń nie była godna uwagi dla nikogo, kto tam nie mieszkał”.
„Rozważni biali, a także niektórzy czarni Amerykanie zadali sobie pytanie: dlaczego by nie odesłać wyzwolonych niewolników z powrotem do Afryki?”
„Miejsce wybrali idealnie. Pierwsi amerykańscy osadnicy – kilkuset chrześcijańskich wolnych mężczyzn i kobiet oraz świeżo wyzwolonych niewolników – dobili do brzegu w 1825 roku. Położonej na półwyspie wiosce handlowej nadali nazwę Monrowia, na cześć Jamesa Monroego, piątego amerykańskiego prezydenta, jednego z wczesnych zwolenników idei powrotu. W szybkim czasie założono pierwszą kolonię Stanów Zjednoczonych”.
„Już w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku Amerykanie, w odróżnieniu od europejskich kuzynów, zainstalowali w Afryce Zachodniej odnawialną klasę domorosłych nadzorców – lojalną klasę panującą złożoną z kilkudziesięciu tysięcy wyzwolonych lub zbiegłych niewolników siejących postrach w Filadelfii, Nowym Jorku i Bostonie oraz z niemal podobnej liczby wyzwolonych niewolników, prawie wyłącznie z Południa, którzy zgodzili się zamienić niewolę na wygnanie. Układ ten przez długi czas, nawet do dziś, wosicie opłacił się inwetorow”.
„Świat się zmienia, ale zasady wyzysku pozostają takie same”.
„Społeczności dla dziewcząt i kobiet nazywały się Sande, wyjaśnił Woodrow, a bractwa mężczyzn nosiły nazwę Poro”.
„Znany diabeł jest lepszy niż nieznany. Amerykę znamy. Znamy też Anglię i całą resztę. Za to Chin i Rosji nie znamy. Żyjemy więc z takim systemem, jaki mamy. Zresztą socjalizm, niezależnie od tego, jak bardzo mogą mi się podobać pewne pomysły, nie jest dobry dla nikogo. Kapitalizm jest przynajmniej dobry dla niektórych z nas. Prawda?”