Strategia Antylop. Jean Hatzfeld.
„La stratégie des antilopes” jest trzecią książką tego reportera i pisarza dotyczącą ludobójstwa w Rwandzie w roku 1994. Dwie wcześniejsze to Nagość Życia i Sezon Maczet. W Strategii Antylop Hatzefeld ukazuje tragedie i konsekwencje mordów dokonywanych przez Hutu głównie z punktu widzenia uciekających na wzgórzach i bagnach Nyamaty Tutsi. W treści znajdziemy dziesiątki wypowiedzi Tutsi, którym jakimś cudem, bo tak to można określić, udało się uniknąć ścięcia maczetą. Przedstawiają oni dzisiejsze konsekwencje całej tragedii i opisują jaki to miało wpływ na teraźniejsze życie i nadchodzącą przyszłość. Jest tutaj także wiele wypowiedzi Hutu, którzy różnie traktując narzuconą przez rząd strategię pojednania mniej lub bardziej ukrywają dokonane przez siebie bestialstwa, zmniejszają ich znaczenie, zatajają fakty, zniekształcając cały obraz i minimalizując jak mogą destrukcyjne skutki całej akcji. Książka jest dobra. Na końcu, oprócz małego słowniczka terminów pochodzących głównie z języka kinyarwanda, znajduje się kalendarz ukazujący chronologię zdarzeń związanych z ludobójstwem 1994 roku.
Cytaty:
„To nie biali rozniecili rzezie, żaden biały nie podniósł maczety w Nyamacie i nie zmusił do tego ani jednego Hutu. To zazdrość i strach przed biedą. Życzliwość i złość to wrodzone cechy Afrykanów.”
„Biały człowiek odczuwa atawistyczne, gorączkowe i namiętne pragnienie zmiany. Ledwie siądzie za kierownicą nowego peugeota 307, a już zerka przez szybę na nowy model 308… Afrykanin przeciwnie, niechętnie zmienia ekipę, nawet jeśli ta przegra.”
Pancrace Hakizamungili: „W więzieniu wielu zabójców nie może się pogodzić, że ich pokonano i że nie mogli dokończyć ludobójstwa. Słynni planiści tęsknią za utraconą pozycją w pięknych dzielnicach Nairobi czy Paryża. Nic im nie doskwiera, jedynie nostalgia, i liczą na chaos, żeby wrócić do kraju. Ci wszystkiemu zaprzeczają.
Pancrace Hakizamungili: „Prawda nigdy nie kłamie, gdy się jej nie przekręca.”
„Powiedziałem panu w Rilimie: ten zabójca, który zawinił i przelał krew, to ja, ale jego okrucieństwo jest mi całkiem obce. Przyznaję się do winy, ale nie rozumiem wściekłości tego, który na moich nogach biegał po bagnach z wyciągnietą maczetą. Jednak, żeby nie kluczyć i nie kłamać, wiem, że to naprawdę byłem ja.