
Nad wodami Czarnej Rzeki. Jerzy Lobman.
(Gwinea, Mali, Niger, Benin, Nigeria)
Gdyby nie zaserwowane czytelnikowi pomieszanie rocznika statystycznego z wikipedią w ostatniej części książki to można by bez wielkiego wahania rzec, że to jedna z lepszych pozycji traktujących o krajach leżących nad zachodnioafrykańską rzeką Niger. Autor zaczynając książkę fantastycznie rysuje obraz dawnych afrykańskich potęg takich jak Ghana, Songhaj, Mali czy Bornu. Wraz z biegiem historii posuwamy się dalej analizując powolny upadek silnych królestw, aby przejść do pierwszych kontaktów z Europejczykami, którzy żądni zysków opanowywali najpierw tereny przybrzeżne, a potem odważali się zapuszczać w interior. Dowiemy się następnie ciekawych rzeczy o okresie kolonializmu i jakże ważnego i znaczącego momentu w historii Afryki – uzyskiwania niepodległości i pierwszych jej lat (do 1971 roku). Niestety ten ostatni fragment, w odróżnieniu od całej reszty książki, nie za bardzo nadaje się do czytania. Jest to zbiór danych o ilości produkcji, importu, eksportu, liczby ludności i tym podobnych, nikomu nie potrzebnych cyfr. Jednak książkę, jako całość, oceniam pozytywnie. Cytaty:
„Historia polityczna Ghany nie jest nam znana. Państwo wchodzi na arenę dziejów właściwie dopiero w VIII w., kiedy Arabowie złakomieni złotem i pragnący przejąć kontrolę nad drogami karawanowymi podjęli wyprawę zbrojną przeciwko Ghanie. Miało to miejsce między rokiem 734 a 750. Wyprawa się nie udała”.
„W okresie od roku 500 do odkrycia Ameryki światowa produkcja wyniosła niespełna 2,5 tysiąca ton, z czego ponad 1/3 dała znów Afryka”.
„W końcu XVI wieku w Timbuktu miało być podobno 180 szkół; do największej uczęszczało ponoć 123 uczniów. Czesne w tych szkołach miało wynosić 5-10 muszli kauri tygodniowo”.
„Mossi nigdy nie przyjęli islamu i walka przeciwko muzułmanom była jednym z elementów podtrzymujących ich dzielny opór, tak zresztą, jak szerzenie wiary było dla najeźdźców z północy jednym z pretekstów do stałych inwazji na Mossi”.
„Amina (królowa Zarii, jednego z krajów Hausa w dzisiejszej Nigerii – przypis autora) należała do szczepu matriarchalnego, wstąpiła na tron po swojej matce, nie miała męża, wiele podróżowała po swym państwie, biorąc podobno na każdą noc innego kochanka, którego rano kazała mordować”.
„Nazwa Gwinea pochodzi od berberyjskiego słowa znaczącego tyle, co Kraj Czarnych. Taki sam jest źródłosłów nazwy Sudan, z tą tylko różnicą, że słowo pochodzi z arabskiego”.
„Liverpool, który był ośrodkiem handlarzy niewolników, stał się w wyniku tego właśnie procederu bogatym miastem”.
„W końcu XVIII w. filantropii i abolicjoniści brytyjscy zainteresowali się Sierra Leone. W 1791 r. utworzono specjalną kompanię, która miała obracać sumy zarobione na afrykańskim na koszty administracji skrawka ziemi, na której osadzono wyzwolonych niewolników, ale również elementy niepożądane w Anglii, jak np. białe prostytutki”.
„Dodajmy nawiasem, że w 1850 r. Anglicy wykupili pozostałe na wybrzeżu zachodnioafrykańskim forty duńskie, a w 1972 r. przejęli ostatnie forty holenderskie, wśród nich El-Minę”.
” System francuski niszczył struktury społeczne. System brytyjski zaś nie tylko zachowywał je, ale i petryfikował, podtrzymując panowanie najbardziej reakcyjnych warstw i systemów, pomagał w dławieniu każdego ruchu postępowego, który mógłby w pespektywie dać zdrowy rozwój ekonomiczny i społeczny kraju”.
„… Sekou Toure wkroczył w erę niepodległości Gwinei… Riposta francuska była natychmiastowa. Opuścili Gwineę wszyscy francuscy specjaliści. Zawrócone zostały statki płynące z żywnością do stolicy i głównego portu Gwinei – Konakry i wyładowane w innych portach afrykańskich. Opuszczający Gwineę Francuzi wywozili ze sobą wszystko, co dało sie wywieźć, a resztę niszczyli. Doszło do tego, że opuszczający szpitale lekarze i personel sanitarny tłukli przed wyjazdem ampułki z zastrzykami i flakony z lekarstwami”.
„Gospodarowanie Brytyjczyków pozostawiło koloniom nieco więcej niż rządy Francuzów. Anglicy byli może bardziej dalekowzroczni, wcześniej przechodzili na nowoczesne formy eksploatacji, nie ograniczali się tylko do handlu, wydobywali więcej surowców, a co za tym idzie – musieli też inwestować”.
„Ibowie są w Nigerii narodowością, wśród której najbardziej – obok Jorubów – rozwinęły się elementy kapitalistyczne… Byli też grupą o wysokiej kulturze. Na północy 5% dzieci uczęszczało do szkoły, na terenach Jorubów – 60%, a na terenach Ibów – 80%”.
„…cywilizacyjne i techniczne zacofanie ludów tych krajów (dorzecza Nigru – przypis autora) jest zjawiskiem stosunkowo późnym, że był czas, kiedy państwa nadnigrzańskie w niczym nie ustępowały swym współczesnym w Europie – ani formami organizacji politycznej, ani sprawnością administracji, ani nawet poziomem stosowanej techniki”.