W piekle eboli. Tadeusz Biedzki.
(Senegal, Gambia, Gwinea Bissau, Gwinea, Sierra Leone, Liberia)
Autor wraz z żoną wybiera się na wycieczkę do ogarniętych epidemią eboli krajów Afryki Zachodniej. Podróżując często bez wiz, drogą morską, docierając ostatecznie do wioski na pograniczu Liberii, Sierra Leone, gdzie wirus rozpoczął swoje śmiercionośne żniwo. Właściwie początkowo chciałem nie pozostawić suchej nitki na tej książce. Moim zdaniem, jest trochę (a właściwie bardzo) tendencyjna pokazując fragment Afryki, w którym autor znalazł się, jako obraz nędzy i rozpaczy, jako obszar świata dotknięty wszelkimi możliwymi chorobami, z ludźmi żyjącymi w brudzie i biedzie, bez ambicji i w lenistwie. Czy na pewno tam tak jest? Nie jest. Na pewno. Nie zgodzę się także z Elżbietą Dzikowską, która porównuje autora wraz z małżonką do korespondentów wojennych którzy są „pełni szacunku dla swoich bohaterów”. Owszem, szacunek za odwagę należy się za sam wyjazd w tamte regiony, bo wycieczka do Gwinei czy Liberii w trakcie epidemii eboli nie jest wyjazdem do egipskiego hotelu i obarczona jest dużym ryzykiem, ale czy o wartości książki stanowi odwaga (czy może według niektórych nieroztropność) autora? Nie tylko krytyka należy się jednak, gdyż zagłębiając się w lekturze dowiemy się kilku ciekawych faktów zarówno o samym wirusie ebola, jak i krajach przez które wiedzie trasa autora. Cytaty:
„Na najlepszej plaży Senegalu, w Cap Skiring, turystów nie ma, są za to krowy.”
O Bijagos: „Spośród osiemdziesięcu ośmiu wysp, z których tylko dwadzieścia trzy są zamieszkałe, najbliżej lądu leży Bolama.”
„Przez pewien czas miasto Bolama było stolicą całej Gwinei Portugalskiej. Pełniło tę funkcję od 1879 roku, czyli od zdobycia wyspy przez Portugalczyków, aż do 1941 roku, gdy zabrakło tu wody i stolicę przeniesiono do Bissau.”
„- Mój krewny stracił pracę, nie wiodło mu się. W nocy nawiedziły go duchy i kazały złożyć ofiarę. Więc zabił najbrzydszą córkę. Teraz ma pracę, nieźle zarabia i powodzi mu się dobrze.”
„Muzułmańskie obrzędy pogrzebowe, ghusl-al-mayet, też robią swoje. Nie wiecie, o co chodzi? Obrzęd polega na wycinaniu jelit zmarłemu, a następnie obmywaniu ciała w tym samym naczyniu przez trzy kolejne dni przez krewnych. W uroczystości uczestniczą całe rodziny, sąsiedzi, przyjaciele. Muzułmanie wierzą, że bez takiego oczyszczenia ciało zmarłego nie trafi do raju.”
„W połowie 2014 roku prezydent państwa Ellen Johnson-Sirleaf w dramatycznym przemówieniu wołała: – Ciała zmarłych leżą wszędzie! Jesteśmy przerażeni. Grozi nam totalna katastrofa.”