Dryland. Konrad Piskała.
Opisanie losów życiowych Abdulkadira Gabeire Faraha, Somalijczyka mieszkającego w Polsce wprowadza nas w realia życia kraju ogarniętego wojną. Pan Piskała ukazuje trudne dzieciństwo i następnie usiane problemami i przeróżnymi przeszkodami życie dorosłego już bohatera książki. Pan Farah mieszkając w naszym kraju sprawuje przez jakiś czas funkcję prezesa Fundacji dla Somalii. Myśli o byciu politykiem w rodzinnym kraju. O tym nie przeczytamy już w książce, ale w roku 2015 ginie w wyniku wybuchu samochodu pułapki w dzielnicy rządowej Mogadiszu. Osoba pana Farafa stanowi niejako tło i wyjaśnienie niełatwych realiów funkcjonowania Somalii, do której i sam autor w końcu decyduje się polecieć. Najpierw odwiedza Hergejsę i kilka innych miejsc w Somalilandzie, aby następnie polecieć starym, zdezelowanym, rosyjskim samolotem do Mogadiszu. Dowiemy się jak funkcjonuje to klanowe społeczeństwo, gdzie wydawałoby się na pierwszy rzut oka, nie da się normalnie żyć. Zobaczymy jak wyglądały kiedyś piękne plaże w stolicy i jak zwykli obywatele radzą sobie z wojną. To już druga książka tego autora, którą przeczytałem, i mogę ją podsumować jednym słowem – dobra. Cytaty:
„Tylko pies, który jest martwy, nie chce kości…”.
„Potem radio daje krótki rys historyczny: Ogaden, który na mocy porozumienia brytyjsko-etiopskiego wchodzi w 1897 roku w skład Cesarstwa Etiopskiego, pięćdziesiąt siedem lat później, w roku 1954, zostaje włączony do Etiopii. To początek konfliktu i moment zawiązania separatystycznej partyzantki somalijskiej. 23 lipca 1977 roku wojska wysłane z Mogadiszu najeżdżają sąsiednie państwo, by przejąć kontrolę nad sporną prowincją”.
„… Zjednoczone Emiraty Arabskie uchodźców nie przyjmują. Jak to nie przyjmują? Oni i my jesteśmy muzułmanami, więc chyba powinni nam pomóc – złościli się. Tylko, że świata arabskiego w tamtym czasie bracia Somalijczycy nie obchodzili. Fahmi Houejdi, egipski dziennikarz, gorzko podsumował w kairskim dzienniku ‚Al Ahram’ efekt zbiórki na głodujących Somalijczyków, która po dziesięciomiesięcznej kweście w Egipcie wyniosła zaledwie dwadzieścia pięć funtów”.
„Robert Kaplan przypomina, że każda władza, choćby brutalna, jest lepsza niż brak władzy. Nawet demokratyczna, która w rzeczywistości nie kontroluje sytuacji w kraju, może być z punktu widzenia praw człowieka gorsza od dyktatury kontrolujacej sytuację. Dla przeciętnego obywatela Somalii rzeczywistość bez Siada Barrego okazała się dużo potworniejsza niż życie w cieniu reżimu”.
„Nigdy wcześniej w historii Somalii nie zdażały się tak okrutne zabójstwa. Sąsiedzi porywali sąsiadów. Porwanych stawiali na wagę i żądali tysiąca dolarów za kilogram ciała. Jeśli nie otrzymali odpowiednich pieniędzy, to oddawali ciało pomniejszone o niedopłacony okup. Bez ręki, nogi”.
„Wyrok zgodnie z zasadą krew za krew wykonywany jest na mordercy lub na którymś z członków jego rodziny. Powstał absurdalny cykl zemsty. Szczególnej somalijskiej wendety, która potrafi trwać w nieskończoność. W dodatku trzeba zabić osobę o wyższej lub przynajmniej równej ofierze pozycji społecznej. W wojnach klanowych ginęła więc przede wszystkim somalijska inteligencja. Cennik: sprzedawca w sklepie – prawnik, kierowca – nauczyciel”.
„Kobiety z bogatych rodzin albo te, które się dobrze wydały, to rodzaj somalijskiej arystokracji. Są nieskalane pracą i obowiązkami”.
„Przez setki lat Somalijczycy mogli przetrwać tylko dlatego, że tworzyli ogromną rodzinę. Poza klanem w Somalii jest się nikim”.
„Wojna w Somalii toczona jest przede wszystkim w sandałach i japonkach”.