Wyspy Świętego Tomasza i Książęca

Wróciliśmy z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej, gdzie odbywał się karnawał. Zdjęcia gotowe. Kto chętny niech spojrzy.

 

Sao Tome – Santo Antonio – Roca Abade – Roca Belo Monte – Praia Grande – Wyspa Bom Bom – Roca Sundy – Sao Tome – Sao Joao dos Angolares – Trinidade – Bom Successo – Lagoa Amelia – Roca Monte Café – Sao Tome

Notatka z trasy (luty 2017)

Dzień: 

W pogodny poranek, punktualnie o 9.35 startujemy niewielkim airbusem ze stołecznego lotniska w Lizbonie. Kierunek – była portugalska kolonia zlokalizowana na równiku w zachodniej części afrykańskiego kontynentu, niedaleko wybrzeży Gabonu. Samolot lecący do wyspy Świętego Tomasza jest wypełniony prawie po brzegi nie dając wielkich perspektyw na wygodny ponad pięciogodzinny odcinek trasy do Akry. Zobaczymy jak będzie dalej, może akurat dzisiaj niewiele osób planuje odwiedzić te zagubione na Atlantyku wysepki i wysiądzie zgodnie w stolicy Ghany zwalniając nam tym samym więcej siedzeń do odpoczynku. Lecimy nad marokańskim pasmem  Atlasu, gdzie ośnieżone szczyty górują nad brązowymi wadi (dolinami) porośniętymi zielonymi palmami i malowniczymi ksarami, a dalej kierujemy się nad ogromną Saharę, aby przelecieć nad skrawkiem coraz spokojniejszej Algierii i opanowanym przez ekstremistów Timbuktu w Mali. Gdzieś w dole majaczy wąska strużka rzeki Niger, Sahel otaczający stolicę Burkiny Faso, a w końcu zielone, wilgotne lasy Ghany. W Akrze, gdzie Atlantyk rozbija się o jasnobrązowe, miejscami klifowe krańce dawnego Złotego Wybrzeża mamy wylądować w godzinach popołudniowych. Sądząc po dość skromnych jak na transkontynentalną trasę, gabarytach naszego samolotu, airbusa A320, postój wymuszony będzie koniecznością tankowania i ekonomicznym rachunkiem wymiany części pasażerów. Dalej ruszamy w kierunku równika, gdzie niewielkie lotnisko oddalone od stolicy Sao Tome o zaledwie kilka kilometrów ma nas przyjąć jakieś niecałe dwie godziny później. Po niedługich, jak na Afrykę, formalnościach opuszczamy mały terminal stołecznego lotniska i zderzamy się z jakże przyjemną falą tropikalnego gorąca. Słońce zachodzi nad Sao Tome po godzinie 17.00 i niecałe trzy kwadranse później robi się ciemno, a my żółtą taksówką czekającą przed lotniskiem udajemy się do czystego i schludnego pensjonatu położonego w pobliżu Parku Popular. Mały hotelik u Pani Delfiny kosztuje nas 20 euro za osobę w klimatyzowanym pokoju z czystą pościelą i moskitierami. Nawet ciepła woda i Internet czekają na nas. W pobliskim Parku Popular jemy świeżą rybę z pieczonymi bananami i ryżem za równowartość sześciu euro.