Uzbekistan 2011

Taszkent – Urgench – Chiwa – Mujnak – Ayaz Qala – Chiwa –  Bukhara – Shakrisabz – Samarkanda – Taszkent

 

Tom Bissel w książce Chasing the Sea opisuje fatalne skutki pomysłów i działalności sowieckich władz w regionie Morza Aralskiego. Craig Murray pisząc Murder in Samarkand ukazuje kulisy władzy w Uzbekistanie i totalitarne rządy prezydenta Karimova, a Justin Marozzi w swoim dziele pt Tamerlane przedstawia ciekawą historię kraju i Timura Chromego, któremu dzisiejsze władze stawiają pomniki, mimo że Uzbekiem wcale nie był. Uzbekistan jest bardzo ciekawym krajem, zaryzykowałbym tezę, że najciekawszym z byłych republik radzieckich w Azji Środkowej. Czasu miałem niewiele ponad tydzień, ale warto było przejść przez zbiurokratyzowany proces załatwiania wizy i polecieć do Taszkentu, aby zobaczyć Chiwę, Bukharę i Samarkandę Timura.

Notatka z trasy

Dzień: 

Wylądowaliśmy w Taszkencie około trzeciej w nocy. O siódmej rano odlecieliśmy do Urgench. Z lotniska taksówka do Chiwy kosztuje 10 usd. Na tej trasie jeździ także trolejbus, ale zajmuje to bardzo dużo czasu, więc nawet nie braliśmy tego rozwiązania pod uwagę. Zatrzymujemy się w hoteliku Mirzaboshi zlokalizowanym w obrębie starego miasta Itchan Kala. Koszt to 10usd za osobę w czystym pokoju dwuosobowym (często akceptują w hotelach dolary). Piwo kosztuje 4000-5000 sumów za 0,5 litra. Stare miasto w Chiwie to właściwie jedno wielkie muzeum, do którego trzeba zapłacić wstęp (10usd), jeżeli chcemy odwiedzać poszczególne medresy i inne budowle. Nie zaglądając do nich możemy przespacerować się ulicami nie płacąc za nic. Dodatkowo płaci się wstęp na najwyższy minaret w mieście – 3000 sumów za osobę. Plov (tradycyjne danie uzbeckie oparte na ryżu) w restauracji kosztuje 5000 sumów.

Na krótką wyprawę do serca Azji Centralnej wybraliśmy się we dwójkę, Szymek i ja. Biurokracja związana z otrzymaniem wiz wjazdowych i ich ceny mogą łatwo odstraszyć potencjalnych zainteresowanych regionem podróżników. Początkowo w planie była także wizyta w Turkmenistanie, ale po przeliczeniu kosztów zrezygnowaliśmy i zostaliśmy przy pierwszym wariancie zakładającym zobaczenie Uzbekistanu. Po miesiącu oczekiwań otrzymaliśmy paszporty z wizą i mogliśmy wsiadać do samolotu.