Rzecz dość zaskakująca. Jeden z tańszych hoteli dla backpackerów posiada mały basen. To jest to czego potrzebowaliśmy. Kilka godzin na basenie, kilka w mieście, godzina na Internecie, i tak mija dzień w spokojnej Granadzie.
O 14.00 odpływa nasz prom na wyspę Isla de Ometepe. Na promie spotykamy pierwszą osobę, od czasu wyjazdu z Chicago, mówiącą po polsku. To Holender pochodzący z polskiej rodziny.
Na wyspie nie ma asfaltowych dróg, więc tłukąc się na pace starego pick-upa dojeżdżamy do małego hoteliku w wiosce Altagracia.
Wcześnie rano ruszamy na wulkan Madera – około 1400 m n.p.m. Ponad trzy godziny wspinaczki przez las tropikalny i dochodzimy do krateru, w który znajduję się jezioro. Niestety nie udaje się nam wiele zobaczyć. Chmury osiadły na szczycie wulkanu, zasłaniając mgłą całą tafle jeziora.
Odpływamy z wyspy. Taksówka w Nikaragui do granicy, później autobus w Kostaryce i jesteśmy w San Jose późnym popołudniem.