Rano do ambasady USA. Musieliśmy oddać nasze odcinki wizowe jako dowód opuszczenia USA, gdyż nikt na granicy amerykańsko-meksykańskiej nie pofatygował się, aby poinformować nas o konieczności dokonania tej czynności.
Jedziemy nad Pacyfik.
Puntarenas to niewielkie miasto z którego odchodzą promy na półwysep Nicoya. Nad plażą unoszą się w powietrzu pelikany wypatrujące ryb. Co chwilę obniżają lot i z pełną siłą uderzają w wodę łapiąc zdobycz.
Kilka godzin na słońcu wystarczy nam w zupełności. Wieczorem wracamy do San Jose. Pada deszcz.
Wieczorem odchodzi nasz autobus do Panama City.
Nocą dojeżdżamy do granicy. Cztery godziny postoju. Załatwianie formalności paszportowych.
Na śmietniku przy przejściu granicznym zbiera się kilka sępów. Wyjadą resztki jedzenia. Za chwilę przegania je bezpański pies…