Na Okinawie wylądowaliśmy (lecąc z Korei Południowej) zaraz przed 11.00 i od razu przystąpiliśmy do formalności związanych z wynajmem auta. Czterodrzwiowe małe, ekonomiczne auto o napędzie hybrydowym (nissan) kosztowało około 25 000 yenów za 6 dni z pełnym ubezpieczeniem (udział własny – zero). Cena jednego litra benzyny to 143 Y. Z wypożyczalni na półwysep Motobu, gdzie wynajęliśmy mały apartament w pięciokondygnacyjnym bloku kilkaset metrów od plaży, jechaliśmy blisko dwie godziny. Dystans prawie 100 km przejechaliśmy częściowo autostradą, za którą zapłaciliśmy prawie 1000 Y (odcinek około 50 km). Przed zmrokiem leżeliśmy już na wygodnej kanapie. Apartament dla naszej czwórki kosztował około 12 000 Y za dobę.
Dzień na plaży na wyspie Kouri. Posiadanie własnych czterech kółek na Okinawie to duża zaleta i udogodnienie. Objechaliśmy cały półwysep Motobu. Obiad zjedliśmy w McDonaldzie w mieście Nago (hamburger kosztuje około 200 Y), wymieniliśmy pieniądze i zrobiliśmy zakupy w markecie.
Rankiem pojechaliśmy do portu Tomari do Nahy – około dwie godziny jazdy. Parking płatny w porcie. Promem na wyspę Zamami z przystankiem na wyspie Aka. Zamami słynie z pięknych plaż. I na jedną z nich trafiliśmy zaraz przy porcie. Dwadzieścia metrów od brzegu rozpoczynała się rafa koralowa. Wypłynęliśmy o godz. 10.00, a powrót z Zamami odbył się o 16.00. Rejs szybką łodzią miał wszystkie miejsca zarezerwowane. Warto kupić wcześniej przez internet. Po godzinie 20.00 byliśmy z powrotem na półwyspie Motobu.
Rankiem przebiegłem 7 kilometrów wzdłuż plaży przy Bise Fukugi Tree Road. Ciężko się biega, gdy słońce mocno pali, a słupek rtęci dochodzi do trzydziestu kresek o godzinie ósmej rano. Odwiedziliśmy motylarnię Butterfly Garden, gdzie można przyglądać się kilku gatunkom motyli. Między innymi ogromnym żółto-czarnym, nie czującym strachu osobnikom. Następnie zjedliśmy smaczny obiad w jednej z restauracji przy plaży – pizza kosztowała 1200 Y, a lokalne danie z Okinawy (rosół z makaronem i innymi dodatkami) to wydatek około 1000 Y. Popołudnie spędziliśmy na plaży Emerald przy hotelu Orion Motobu.
Rankiem, około ósmej, wyruszyliśmy ponownie do Nahy zobaczyć Zamek Shujiro i Peace Memorial Park. Zupełnie odrestaurowany po zniszczeniach w trakcie II wojny światowej zamek Shujiro robi wrażenie. Jest zlokalizowany na wzgórzu i rozpościera się z niego wspaniały widok na stolicę Okinawy. Park Peace Memorial i znajdujące się w nim muzeum upamiętniające tragiczne wydarzenia z II wojny światowej warte są odwiedzin. Na spokojne zobaczenie tego obiektu trzeba przeznaczyć co najmniej 2-3 godziny. Wieczorem wróciliśmy na półwysep Motobu jadąc drogą ekspresową i płacąc za to słono (niecały 1000 Y).
Po godzinie dwunastej, w największym tłumie, rozpoczęliśmy zwiedzanie akwarium Charaumi. Za dwie osoby dorosłe i jedno dziecko zapłaciliśmy 4300 Y. Dzieci nie chodzące jeszcze do szkoły podstawowej, niezależnie od wieku, nie płacą wstępu. Akwarium jest warte odwiedzenia, może poza basenem z tresowanymi delfinami oraz orkami, i posiada ogromną ilość gatunków ryb, a największe wrażenie robi potężny zbiornik z dwoma rekinami wielorybimi, mantami i płaszczkami oraz kilkoma innymi gatunkami ryb.
Oddaliśmy auto i samolotem linii Jetstar polecieliśmy do Osaki. Koleją JR dotarliśmy najpierw do głównej stacji Osaka, aby przesiąść się na pociąg do Kyoto Station. Taki przejazd dla osoby dorosłej kosztował 1880 Y. Dalej z Kyoto Station linią Nara Line dojechaliśmy do stacji Tokufuji, skąd kolejny pociąg zabrał nas do stacji Gion. Tam wsiedliśmy do autobusu i po kilku przystankach dojechaliśmy do stacji Ginkakuji-michi zaraz obok naszego Hostelu Ginkakuji. Bilet autobusowy kosztuje 230 Y za osobę dorosłą i 120 za dziecko.
Kyoto to miasto pełne atrakcji. Ginkakuji to pierwsza świątynia, którą odwiedziliśmy. Nie jest może ogromnym obiektem, ale drewniane pawilony tonące w zieleni i przepięknie wypielęgnowane ogrody zachęcają do dłuższego kontemplowania tego miejsca. Niedaleko jest zlokalizowana świątynia Honen-in. Mniejsza, ale także bardzo ładnie położona i zupełnie pozbawiona tłumów, które odwiedzają wcześniej wspomnianą budowlę. I odwiedzenie jej jest bezpłatne. Pizza w restauracji zaraz obok naszego hostelu kosztuje minimum 1000 Y (za margheritę).
Do dzielnicy Arashiyama warto wybrać się z co najmniej dwóch powodów. W pierwszej kolejności wspięliśmy się na wzgórze, skąd rozpościera się piękny widok na Kyoto, ale także tutaj można spotkać dziesiątki makaków japońskich. A że był to lipiec, czyli pora kiedy małpy oczekują potomstwa, to mogliśmy zobaczyć jak matki z wczepionymi w grzbiety małymi skaczą po gałęziach lub przebiegają po ścieżkach. To miejsce nazywa się Arashiyama Monkey Park. Bilet wstępu dla osoby dorosłej to 550 Y. Wracając na powrotny autobus nr 93, przeszliśmy przez tzw. Bamboo Forest, mały zagajnik porośnięty kilkunastometrowymi bambusami. Wstęp jest tutaj bezpłatny.
Nara to historyczna stolica Japonii. Aby dostać się tutaj ze wschodniej części Kyoto trzeba przejechać do stacji kolejki Demachiyanagi, następnie dotrzeć do stacji Tofukuji, skąd pociągi linii Nara Line zabiorą nas prosto na stację Nara Station. Stąd już tylko 30 minut spacerem (albo 10 autobusem nr 2) do świątyni Todai-ji, gdzie pod jedną z największych drewnianych konstrukcji spoczywa blisko 15-metrowej wysokości Budda. Posąg, całkowicie odlany z brązu, powstał ponad 1200 lat temu. Japonia prawie zbankrutowała przy budowie tej ogromnej świątyni a niepotwierdzone legendy mówią, że blisko dwa miliony ludzi pracowało przy konstrukcji Buddy. Jelonki wschodnie zaczepiają ogromne rzesze turystów odwiedzających święty park Nara-koen. Można kupić specjalnie przygotowane wafelki dla jelonków (150 Y) oraz, robiąc pamiątkowe zdjęcia, pokarmić te miłe stworzenia. W parku znajduje się także piękna świątynia Kofuku-ji z kilkukondygnacyjną pagodą. Popołudniem wracamy do Kyoto. Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 710 Y do stacji Tofukuji.
Tegoroczne lato w Kyoto jest bardzo gorące; rankiem, około godziny ósmej, słupek rtęci pokazuje już ponad 30 stopni Celsjusza a w dzień dochodzi prawie do 40. Niełatwo spaceruje się w takiej temperaturze, postanawiamy więc spędzić niedzielę chłodząc się w basenie. W Kyoto nie ma wiele tego typu możliwości, ale znaleźliśmy jedno miejsce, które nazywa się Hirakata Park. Są tam przeróżne atrakcje dla dzieci i jest także to co nas najbardziej interesowało – mała część basenowa nazwana the Boon. Chcąc dojechać tutaj ze wschodniej części miasta trzeba pojechać linią Keihan Line z jedną przesiadką do stacji Hirakata-koen, a następnie przespacerować się pięć minut. Wstęp do całego parku wraz z basenem kosztuje 2300 Y za osobę dorosłą i 1300 Y za dziecko. Szkoda tylko, że na ten sam sposób spędzenia niedzieli wpadło jeszcze oprócz nas kilka (albo kilkanaście) tysięcy mieszkańców Kyoto…
Wracając, przy stacji kolejki Keihan, we włoskiej restauracji zjedliśmy smaczną pizzę za 1200 Y a właściciel poczęstował nas winem i dodatkowymi napojami dla dzieci.
Pieniądze wymieniliśmy w automacie specjalnie zaprojektowanym do wymiany walut w jednym ze sklepów przy świątyni Fushimi Inari. Z reguły kurs jest tam dużo gorszy niż w banku, ale tym razem zdziwiliśmy się – automat oferował ponad 107 Y za jednego dolara USD. Następnie zjedliśmy tempurę (980Y) i sushi (700 Y) w jednej z małych restauracyjek i udaliśmy się na wędrówkę do świątyni Fushimi Inari, gdzie tysiące cynobrowych drewnianych bram tworzy korytarze prowadzące na świętą górę. Wielu z nich strzegą lisy, odgrywające tutaj ważną rolę świętych zwierząt. Wstęp do świątyni jest bezpłatny.
Linią Keihan dojechaliśmy do stacji Gion-shijo, gdzie spacerując uliczkami dzielnicy Gion mamy szczęście ujrzeć przemykającą geishę do jednego z wytwornych drogich lokali. Ze stacji Demachiyanagi autobus 203 zabrał nas na przystanek Ginkakuji-michi, gdzie mieści się nasz hostel.
Gion Matsuri. Chcąc zobaczyć jedno z największych japońskich świąt trzeba było wstać już około szóstej rano i dojechać do stacji Gion-shijo, aby zaraz po siódmej zająć miejsce przy skrzyżowaniu głównych ulic specjalnie przygotowanych do parady Matsuri. Tłumy mieszkańców Kyoto i turystów kłębiły się w poszukiwaniu dobrego miejsca do obserwacji pochodu. Słońce paliło niemiłosiernie a temperatura zbliżała się do znanych nam już 35 stopni. Tradycja tego święta sięga VII wieku i do dzisiaj ogromne platformy jadą ulicami dzielnicy Gion, upamiętniając odejście epidemii dżumy ponad 1200 lat temu. Zobaczyłem 16 z 23 platform – to niesamowity spektakl, gdzie setki mężczyzn pokazuje to, co przygotowywało pieczołowicie przez długi czas przed procesją. Na stacji Tofukuji, linii Keihan można kupić bilety na koleje JR. Zapadła decyzja jutrzejszego przejazdu szybkim pociągiem shinkansen do Tokyo, więc kupiliśmy cztery bilety. Cena za osobę dorosłą to 13080 Y a za dziecko dokładnie połowę.
Chcąc dostać się z Kyoto do Tokyo, posiadając bilet na pociąg dużych prędkości (najlepiej Shinkansen Nozomi) trzeba poświęcić około dwóch godzin. My jechaliśmy dokładnie 130 minut z dworca Kyoto do centralnego dworca Tokyo. Stąd dostaliśmy się koleją JR a potem taksówką (650 Y za 1,5 kilometrowy odcinek) do naszego apartamentu.
Po południu udało się nam zobaczyć dzielnicę Asakusa i z budynku informacji turystycznej podziwiać Tokyo. Senso-ji to ładna świątynia, którą jak większość atrakcji w lipcu, odwiedzają tłumy turystów.
Do stacji Maihama dojeżdża kolej JR. Wysiadając tutaj zobaczymy przed sobą ogromne budynki parku DisneyLand. Cały dzień to za mało, aby odwiedzić wszystkie atrakcje. Wstęp dla osoby dorosłej to wydatek 7400 Y, a za dziecko trzeba zapłacić 4800 Y. Punkty gastronomiczne na terenie parku działają sprawnie i nie ma problemu z zakupem pizzy w kształcie myszki Mickey czy ciastek Pluto oczywiście w odpowiednio wysokiej cenie. O godz. 22.00 byliśmy przed naszym apartamentem. Kolacja zakupiona w sklepie Lawson to zestaw sushi – 290Y, bułka z jabłkiem – 150 Y, mleko 1L – 240 Y, woda 2L – 98 Y.
Tokyo National Museum to podobno najlepsze muzeum w stolicy. Odwiedziliśmy tylko Honken, czyli główny budynek, gdzie mieści się Japanese Art Gallery – kolekcja sztuki japońskiej przestawiona chronologicznie od pierwszych notowanych śladów osadnictwa na wyspach. Dzieci wchodzą za darmo, a dorośli płacą 620 Y. Fantastycznie jest chodzić po klimatyzowanych salach i oglądać eksponaty mające po kilka tysięcy lat, albo te nowsze jak zbroje samurajów, obrazy z ceremoniami picia herbaty czy maski Noh. Muzeum warte jest odwiedzin. Po południu trafiliśmy do dzielnicy Harajuku, gdzie odwiedziliśmy chram Meiji-jingu i zatłoczoną ulicę Omote-sando pełną ekskluzywnych butików. Wieczorem linią kolei JR Yamanote dotarliśmy do Shibuya- skrzyżowania sześciu ulic, gdzie tysiące ludzi jednocześnie, co chwilę przy zmianie świateł, próbuje z powodzeniem przejść na drugą stronę jezdni.
Rankiem ruszyliśmy brązową linią metra Yarakucho do stacji Toyosu (240 Y), gdzie przesiedliśmy się na kolejkę Yurikamome. Bilet na tą kolejkę to wydatek 320 Y za osobę dorosłą. Po niecałej godzinie staliśmy przy kasach muzeum Maraikan. Wstęp dla dzieci w soboty jest bezpłatny a dorośli płacą 600 Y. Niestety muzeum rozczarowało nas – oprócz robota ASIMO i Otoandroida (kobiety) eksponaty, mimo że w większości interaktywne nie porwały nas. Dla przykładu, muzeum Gwacheon w Seulu jest dużo ciekawsze. Obiad podawany na siódmym piętrze Maraikanu kosztuje około 750 Y. Około 18.00 byliśmy już z powrotem w naszym apartamencie.
Dzielnica Shinjuku, niedzielny targ, świątynia i wieżowce. Późnym popołudniem na lotnisko. Wieczorny odlot do Polski przez Pekin.