Jedziemy autobusem z Nysy do Warszawy. Bilet normalny 50zł, ulgowy 35zł. Jesteśmy na miejscu o 22.00, nocujemy u znajomego.
O 8.00 jedziemy na lotnisko skąd o 11.00 odlatujemy do Moskwy liniami Aeroflot. W Moskwie jesteśmy o 15.00 czasu lokalnego i mamy ponad 4 godziny do odlotu. O 19.40 lecimy z Moskwy do Delhi, lot opóźnia się, na miejscu jesteśmy zamiast o 2.45 o 3.15. Z lotniska międzynarodowego w Delhi udajemy się na terminal lotów krajowych (jesteśmy tam dowiezieni autobusem). Liniami krajowymi Jet Airways (www.jetairways.com) o godzinie 6.30 odlatujemy do Leh. Cena takiego biletu w jedną stronę to 117USD. Możliwa rezerwacje tzw. ticketless przez Internet.
W przepięknej scenerii Gór Ladakh lądujemy w Leh o 8.30 w piątek.
Z lotniska dojeżdżamy taksówką do Namgyal Guest House (gorąco polecamy, znajduję się koło pola golfowego, właściciel ma na imię Namgyal), w którym wynajmujemy pokój. Cena dwójki to 150Rs. Łazienka i toaleta osobno, ciepłej wody brak. Wiadro ciepłej wody kosztuje 10Rs. Warunki spartańskie, ale obsługa bardzo serdeczna i pomaga w organizacji trekkingów.
Udajemy się na 3 godzinną drzemkę i popołudniu idziemy do miasta.
Wymieniamy pieniądze; w kantorach nie pobierają prowizji.
Jemy obiad w Dreamland Restaurant. Idziemy do sklepu na wieczorne zakupy.
Przykładowe ceny:
Herbata: 5-15Rs
Bułka zwykła: 10Rs
Duża bułka biała: 25RsSer
w plasterkach: 52Rs
Dżem ananasowy: 25Rs
Dżem wieloowocowy: 25Rs
Coca-cola 0,33l: 20Rs
Woda mineralna 1l: 20Rs
Zwiedzamy targ z biżuterią i lokalnymi wyrobami.
Wstajemy o 9.00. Aklimatyzujemy się. Zwiedzamy Leh Palace; wstęp 100Rs, Victory Fort na wzgórzu zbudowany dla upamiętnienia zwycięstwa Ladakhów nad armią Balti w XIV wieku. Jemy obiad w Pizza Hut (nazwa nie ma nic wspólnego ze znaną siecią Pizzerii).
Wstajemy o 8.00 i udajemy się na zorganizowaną przez tutejsze biuro wyprawę White Water Rafting (spływ pontonowy) po rzece Indus i Zanskar. Z Leh jedziemy busem do małej osady nad Indusem i stamtąd rozpoczyna się spływ. Trwa on 3 godziny i kosztuje 800Rs od osoby. W cenę wliczony jest lunch.
Po powrocie zwiedzamy Shanti Stupa górującą nad miastem. Załatwiamy pozwolenia na wjazd do Doliny Nubry. Cena to 100Rs za osobę. Potrzebne jest ksero paszportu i wizy.
Wyruszamy wynajętą taksówką na północ. Wynegocjowana cena taksówki to 5000Rs za trzy doby. Kierowca jest do naszej dyspozycji, ma na imię Sonam (pytajcie w Namhyal Guest House o Sonama, mówi trochę po angielsku. ) Droga ze spektakularnymi widokami, bardzo malownicza przebiega przez najwyżej położoną przejezdną przełęcz na świecie Khardung La na wysokości 5602m n.p.m. Około 13.00 docieramy do wioski Diskit. Zobaczyliśmy gompę i udaliśmy się na obiad. Polecamy pierożki momo. Porcja kosztuje 25Rs. Około 15.00 wyruszamy do Hunder. Po obu stronach drogi piasek. Niestety o tej porze roku nie ma oczekiwanych przez nas wielbłądów. W Hunder nocujemy w hoteliku Snow Leopard. Wiele domostw ma ładne ogórdki; nasz także. Cena pokoju z łazienką to 350Rs. Kolacja 110Rs. W Hunder tak naprawdę nie ma co robić. Daje się we znaki bliskość linii demarkacyjnej z Pakistanem i znacząca obecność hinduskiego wojska. Ludzie są trochę nieufni.
O 7.00 wyruszamy z Hunder w kierunku Sumur i Panamik. Wszystkie mijane gompy znajdują się wysoko nad drogą, zobaczenie ich wymaga niezłego wysiłku w panującym upale. W Sumur zwiedzamy Samstemling Gompa – 150 letnia świątynia otwarta przez Dalaj Lamę w 1962. W pokojach modlitewnych ciekawa do zobaczenia jest kolekcja ręcznie malowanych ubrań – thangkas.
Jedziemy do Panamik i mamy okazję wykąpać się w gorących źródłach. Tak naprawdę to nic szczególnego, ale warto zobaczyć jako jedyną atrakcję w tym rejonie. Kąpiel jest bezpłatna.
Po południu wracamy do Leh. Na miejsce docieramy po 16.00. Szwędamy się po miasteczku, wymieniamy pieniądze, jemy obiad i znajdujemy nocleg; New Moon Guest House, około 15 minut od głównego placu Leh, Ankar Road near Women Alliance Chubi Leh, Ladakh 194101.
O 7.00 wyruszamy z Leh do Lamayuru. Znowu dogadujemy się z Sonamem, naszym poprzednim taksówkarzem. Płacimy 2000Rs za tą trasę. Po drodze odwiedzamy świątynie w Alchi i Rizong (klasztor dla młodych mnichów). Około 11.00 jesteśmy w Lamayuru, gdzie w gompie oglądamy posągi Buddy, kolorowe, ręcznie malowane stroje, malowidła z XI wieku. Wstęp 20Rs.
Wszędzie trzeba zdjąć buty.
Wracamy do Leh. Wieczorem szukamy transportu do Manali. Nie jest to zbyt łatwe bez znajomości lokalnego języka. W końcu udaje się nam znaleźć jeepa już prawie pełnego. Dostajemy najgorsze miejsca z tyłu pojazdu, ale są jednocześnie najtańsze.
O drugiej w nocy wyruszamy z Leh. Dramatyczna pod względem widoków podróż trwa ponad 18.00 godzin. Przejeżdżamy przez trzy przełęcze położone na wysokości ponad 4000m n.p.m. w tym Taglang La (5328m n.p.m.) i Baralacha La (4883m n.p.m.) Dojeżdżamy wieczorem do Manali i nocujemy w przytulnym hoteliku naprzeciwko stacji autobusowej. Hotel nazywa się Mayflower, cena pokoju dwuosobowego – 250Rs.
Jemy śniadanie w restauracji The Treat. Vegetable Sandwich – 35Rs, cheese sandwich – 40Rs. Po śniadaniu zwiedzamy okolicę; idziemy do Hadimba Temple i Vashisht. To spokojne i urokliwe miejsce, doskonałe do odpoczynku. Szukamy biura turystycznego i pytamy o trekkingi. Różne trasy od 5 do 12 km; ceny 450 – 700Rs. White Water Rafting niemożliwe do zorganizowania w tym okresie.
Wieczorem świętujemy urodziny Tomka i z tej okazji odwiedzamy sklep monopolowy. Ceny alkoholi: wódka hinduskiej produkcji 375ml – 180Rs, Smirnoff 375ml – 360Rs.
Wstajemy o 10.00 i jedziemy do Vashisht; cena rikszy – 30Rs. Śniadanie dla dwóch osób to około 180Rs, obiad około 300Rs. Polecamy Pineapple Lassi – 20Rs (to owocowa maślanka), Palak Soup (zupa szpinakowa) – 45Rs. Zwiedzamy okolice, lokalne domostwa, małe świątynie.
Po powrocie do New Manali kupujemy bilet z Manali do McLeod Ganj za 300Rs od osoby.
Wstajemy o 8.30 i jemy śniadanie w The Treat. Rikszą jedziemy do wodospadu Jogni Falls, 5 km od Manali, 250Rs. Trzeba się trochę powspinać, żeby dotrzeć do miejsca skąd wodospad widać jak na dłoni. W powrotnej drodze zatrzymujemy się w Vashisht na obiad i piechotą wracamy do Manali. O 18.30 wyjeżdża autobus do McLeod Ganj. Wkładanie bagażu do autobusu kosztuje 5-10Rs. Opłatę pobiera bagażowy. Podróż trwa do 4 rano.
Nigdzie nie możemy znaleźć noclegu i w strugach deszczu czekamy aż otworzą któryś z hoteli. Ostatecznie decydujemy się na drogi hotel India (nie polecamy) za 880Rs za mały, wilgotny dwuosobowy pokój. Po trzech godzinach snu i małym śniadaniu w hotelu wyruszamy do miasta. Po południu wypogadza się na chwilę i mamy okazję do zobaczenia okolicy. Udajemy się do rezydencji XIV Dalaj Lamy i zwiedzamy kompleks rządu tybetańskiego na uchodźstwie. Kolacja w słynnej restauracji Mcllo (zawitał tam m.in. Pierre Brosnan).
Wieczorem w jednym z tutejszych kin oglądamy film o historii Tybetu. Mała, obskurna sala na zapleczu sklepiku mieści około 40 osób. Film trwa godzinę, cena 20Rs od osoby.
Co chwilę pada deszcz. Wynajętą rikszą jedziemy do Baksu, 20Rs od osoby. Zwiedzamy wodospad i okolicę, chowając się przed monsunowym deszczem. Znajduję się tam mały basen z wątpliwej czystości wodą. Po drodze mijamy straganiki z pamiątkami i małe sklepiki co chwilę zaczepiani przez sprzedawców szafranu.
Wieczorem wyrusza nasz autobus do Delhi.
Po całej nocy męczącej jazdy wysiadamy zupełnie w innym miejscu stolicy niż obiecane było nam przy zakupie biletu. Taksówką jedziemy na główny dworzec kolejowy, 110Rs. Chcemy kupić bilet do Mumbaju lub Goa i tutaj przygoda…
Nasza naiwność została łatwo wykorzystana przez Hindusów. Za namową „życzliwego pracownika państwowych kolei” zamiast do międzynarodowej kasy biletowej trafiamy do jednego z biur turystycznych koło dworca. Płacimy 3500Rs od osoby za bilet Agra – Goa, Goa – Delhi (II klasa sleeper). Normalna cena za ten sam bilet to około 2500Rs. (UWAGA na naciągaczy i innych oszustów!!! Międzynarodowa kasa jest zawsze na pierwszym piętrze głównego dworca). W owym biurze podróży płacimy również 1400Rs od osoby za taksówkę na cały dzień do naszej dyspozycji z Delhi do Agry. To również zawyżona co najmniej dwukrotnie cena.
Zwiedzamy Taj Mahal i kilka innych zabytków Agrze. Wstęp do Taj Mahal to 750Rs od obcokrajowca, tubylcy płacą 20Rs.
Przed dwudniową podróżą do Goa, jemy w Pizza Hut i udajemy się na dworzec.
Dzień w pociągu. Cały czas leje deszcz. W pociągu można kupić posiłki; obiad, kolacja i śniadanie nie różnią się prawie niczym. Jest to ryż, zupa, ostry sos warzywny, 2 jajka i chapati. Cena za taki przysmak to 55Rs. Panuje zupełny zakaz spożywania alkoholu, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze próbując otworzyć butelkę ginu.
Pepsi 0,3l kosztuje 10Rs, woda 1l – 20Rs.
Do pociągu najlepiej zabrać coś do czytania, bo można naprawdę się zanudzić. Przedziały w drugiej klasie składają się z 6 łóżek oddzielonych od korytarza wiszącą szmatą.
Rano dojeżdżamy do Margao. Taksówka do Parolem kosztuje nas 310Rs. Wita nas monsunowa ulewa. Jedziemy niecałą godzinę i zatrzymujemy się po długich poszukiwaniach czynnego hoteliku w Pritam`s Cottages. Pokój dwuosobowy bez ciepłej wody – 150Rs. Właściciel bardzo miły; polecamy. Wszędzie wilgoć, ale w sezonie musi tu być naprawdę przyjemnie. Chatki przy plaży, w których zamierzaliśmy nocować są opustoszałe ze względu na monsun.
Wioska nad ranem sprawia wrażenie opuszczonej. Dopiero w porze obiadowej ukazują się na ulicach sylwetki białych travelersów.
Ceny posiłków są dużo niższe niż na północy Indii. Za obiad dla dwóch osób płacimy jedynie 220Rs.
Cały dzień spacerujemy po wiosce i plaży co chwila chowając się przed deszczem.
Mamy niezapomnianą okazję zobaczenia połowu ryb. Cała wioska uczestniczy w wyciąganiu sieci z morza i dzieleniu się zdobyczą.
Knajpki Cool Breeze i Dolphin warte są sprawdzenia, posiłki są tanie i bardzo smaczne.
Rano leje obfity deszcz. Ustaje dopiero koło 11.00. Właściciel naszego hoteliku pożycza nam swoje motorki. Skuter Honda kosztuje 150Rs na cały dzień plus koszty paliwa. Dwoma takimi pojazdami pędzimy do wioski Agonda, koło której znajduje się portugalski fort Cabo da Rama. Droga wiedzie zielone plantacje bananów i malownicze wybrzeże. Trzeba uważać na często rozlany olej na drodze, gdyż łatwo się przewrócić na takim małym skuterku.
Po powrocie do Palolem jemy obiad i korzystamy z Internetu (50Rs za godzinę), który w Indiach działa stosunkowo wolno.
Rano po śniadaniu jedziemy wypożyczoną taksówką do Old Goa – 1100Rs. Po drodze odwiedzamy Marimar i Panaji. Kierowca płaci mandat za brak pasów – 100Rs.
Old Goa to spokojne miasteczko, pełne śladów portugalskiej, kolonialnej obecności. Warto zobaczyć katedrę i Kościół Św. Franciszka z Asyżu oraz dwupoziomową galerię sztuki.
W sezonie w każdą środę warto odwiedzić kolorowy targ w Anjuna. Niestety w tym czasie jest on zamknięty.
Po śniadaniu wypożyczamy skuter i jedziemy do Chaudi, miasteczka nieopodal Palolem, w którym panuje dość duży ruch. Kilka kilometrów za Chaudi znajduje się hinduistyczna świątynia Shri Mallikarjuna.
Jedziemy także zobaczyć plażę w Patnem i tu mamy szczęście. Na około 20minut ukazuję się słońce.
Kupujemy kartki pocztowe, 10Rs za sztukę i znaczki do Europy – 8Rs sztuka.
Piwo małe 0,3l kosztuje 20Rs, duże 0,5l – 40-45Rs.
Wszyscy mają powoli dosyć deszczu i postanawiamy wcześniej pojechać do Delhi. Jedziemy taksówką do Margao, aby sprawdzić możliwości zmiany daty wyjazdu. Niestety okazuje się to niemożliwe; zakończono już zmiany rezerwacji na nasze terminy. Wracamy więc do Palolem i pomimo deszczu kąpiemy się w końcu w oceanie.
Jedziemy skuterem do Chaudi na małe zakupy. Zwiedzamy kościół katolicki. Snujemy się po okolicy.
Wieczorem pakujemy się i o 1.30 w nocy przyjeżdża po nas zamówiona taksówka (350Rs) i zabiera nas do Margao.
Pociąg spóźnia się 3 godziny, dopiero nad ranem wsiadamy i jedziemy do Delhi.
Cały dzień w pociągu. Jemy standardowe posiłki i czytamy hinduską prasę.
W Delhi jesteśmy o 22.30. Jedziemy do hotelu w starej części miasta. Znacznie mniej jest tu turystów, przez co mieszkańcy są milsi i bardziej otwarci. Hotel nazywa się New City Palace; dwójka bez klimatyzacji kosztuje 200Rs, a z klimatyzacją – 350Rs. Hotel usytuowany jest naprzeciwko największego w Indiach meczetu Jama Masjid.
Dzwonimy do Polski; minuta 20-30Rs.
Ostatni dzień w Indiach. O 9.00 wyruszamy na zwiedzanie miasta. Jest bardzo gorąco. Widoki hindusów śpiących praktycznie wszędzie, nawet na środku ruchliwej drogi trochę nas zaskakują.
Udaje się nam zobaczyć kilka ciekawych miejsc jak Delhi Zoo, India Gate, Bahai Temple, National Museum oraz dom, w którym mieszkał i zginął Ghandi (polecamy!!!)
O 2.40 odlatuje nasz samolot do Moskwy, skąd rano łapiemy połączenie do Warszawy.