Gwinea Bissau
Kontynuując karnawałowe tradycje odwiedzin luzofońskich terytoriów w Afryce odwiedziliśmy Gwineę Bissau – ostatnią nieznaną nam byłą kolonię portugalską.
Notatka z trasy (luty 2018)
Dzień:
Dzień 1 czyli 8 lutego 2018
Lądowanie samolotu linii TAP zaplanowane było na godzinę 22.45 i odbyło się zgodnie z rozkładem. Małe lotnisko imienia Osvaldo Vieiry w Bissau okazało się być niczym więcej jak niewielkim murowanym barakiem z mdłym oświetleniem i jedną karuzelą do bagaży, na której próżno szukałem mojego plecak, który pewnie zagubił się gdzieś we Frakfurcie albo Lizbonie. Załatwiwszy wszystkie formalności wjazdowe i raport o zagubieniu bagaży ruszyliśmy żwawo niebieskim mercedesem-taksówką jakich tutaj pełno do centrum stolicy tego niewielkiego zachodnioafrykańskiego państewka. Do hotelu Proquil dotarliśmy przed godziną 2.00. Starszy Pan obudziwszy się dał nam klucze od małego pokoju za 15 000 CFA i zniknął gdzieś dalej spać. My zrobiliśmy to samo.