8 stycznia 2016
Porannym lotem zmierzaliśmy z Berlina do stolicy Belgii skąd Airbus linii Brussels Airlines zawiózł nas do największego miasta w Beninie. W Cotonou lądowaliśmy godzinę po czasie, gdyż kończący swoją drugą kadencję prezydent Yayi Boni wylatywał właśnie z kraju blokując na kilka godzin całe lotnisko i pewnie połowę miasta. Formalności zabrały nam kolejne 60 minut. W obliczu niedostatku taksówek przed samym terminalem nie miałem za bardzo możliwości obniżenia wyjściowej ceny za kurs do Ouidah więc musieliśmy zapłacić owe 15 000 CFA za wieczorną przejażdżkę. Hotel, którego szukaliśmy był już zamknięty, jak z resztą wiele podobnych przybytków w Beninie. Przy głównej drodze wylotowej z Ouidah trafiliśmy na całkiem przyzwoity hotelik Terra Nostra, gdzie za dwuosobowy pokój z klimatyzacją żądali 10 000 CFA, a śniadanie składające się z bagietki, masła, dżemu i omleta kosztowało kolejne 2000 CFA.
9 stycznia 2016
Rankiem, kiedy odespaliśmy długi lot, zanurzyliśmy się w afrykańską rzeczywistość. Większość mieszkańców Ouidah przemieszcza się po rozłożystym miasteczku na chińskich motorkach zwanych tutaj „zemi”. Przejażdżka taką maszyną to wydatek 300 CFA. Chcąc trochę oszczędzić można ryzykować i jeździć we dwójkę wraz z kierowcą na jednym motorku, ale jest to trochę niebezpieczne szczególnie w trakcie pokonywania dłuższego odcinka z centrum do plaży kiedy to balansując po piaskowej nawierzchni bardzo łatwo spaść z motorka. Taka przyjemność to 500 CFA. Zaoszczędzone 100 CFA można przeznaczyć na przykład na piwo.
Przy samej granicy z Togo leży nadmorski kurort Grand Popo. Miejsce to bardzo urokliwe z długą piaszczystą plażą ciągnącą się kilometrami i kilkoma restauracjami i hotelikami. Senne i spokojne. Dojazd z Ouidah trwa półtorej godziny i kosztuje 1500 CFA za osobę w zbiorowej taksówce. Obiad w położonej przy samej plaży Auberge de Grand Popo kosztuje od 6000 do 8000 CFA w zależności od gatunku ryby na który zdecydujemy się. Piwo to wydatek 700 CFA. Wystarczy siedem razy zaryzykować jazdę w trójkę na jednym motorku i już mamy wystarczająco oszczędności na piwo. Opłaca się.
W Ouidah ciekawym miejscem jest Muzeum Historii Ouidah, gdzie za wstęp pobierają 1000 CFA, a przyjemność słuchania kompetentnego przewodnika to drugie tyle. Dwie godziny w zupełności wystarczą, aby zapoznać się z eksponatami. Późnym popołudniem skusiliśmy się na usługi lokalnego przewodnika, który obiecywał zabrać nas Drogą Niewolników (Route des Esclaves). Zaproponował cenę dość wysoką, tak mi się początkowo wydawało. Z 20 000 CFA obniżyliśmy ją po dłuższych negocjacjach do 15 000 CFA i zważając na późną porę wyruszyliśmy w kilkukilometrową trasę. Było warto, gdyż bez tego chłopaka nie odnaleźlibyśmy sami Targu Niewolników zlokalizowanego naprzeciwko domu Don Francisco de Souzy czy masowego grobu, gdzie chowano niewolników którzy zmarli zanim weszli na statki.
Na kolację zakupiliśmy tuńczyka w puszce za 1500 CFA, bagietkę za 150 CFA i półlitrowe piwo Efes za 600 CFA.
10 stycznia 2016
Na ten dzień czekaliśmy długo, właściwie to dla niego lecieliśmy kilka tysięcy kilometrów z zimnej Europy. Za 600 CFA do jechaliśmy motorkiem (po dwóch na jednym) do domu szefa Vodun (Chief of Vodoun). Po godzinnych ceremoniach poświęcenia zwierząt i rytualnych tańców wyruszyliśmy razem z wiernymi na procesję prowadzącą do plaży. Po drodze było wiele przystanków, na których organizowano małe ołtarze na których poświęcano kolejne zwierzęta, głównie kurczaki i kozy. W trakcie jednego z przystanków udzieliłem wywiadu dla lokalnej stacji radiowej. Biorąc pod uwagę mój poziom znajomości języka francuskiego mogę sobie wyobrazić porcję śmiechu jaką zafundowałem słuchaczom. Na większość pytań zadanych przez reportera odpowiadałem, że bardzo podoba mi się w Beninie i że cała ceremonia Vodoun jest niezwykle ciekawa. Tyle umiałem. Zawsze to coś.
W porze obiadowej zrobiliśmy przerwę w marszu i przy pokrytej piaskiem drodze prowadzącej na plażę zatrzymaliśmy się na obiad – znakomita barrakuda z frytkami kosztowała 3500 CFA, a słodki napój gazowany Pom Pom 600 CFA. Ostatni odcinek drogi na plażę pokonaliśmy motorkiem za 1000 CFA (dwóch pasażerów na jeden motor). Do wieczora trwały obchody Dnia Vodou na plaży gdzie zjechali się wszyscy oficjele z okolicy i znane osobistości z Cotonou.
Nie chcąc ryzykować wywrotki na wyboistej drodze powrotnej zapłaciliśmy za naszą czwórkę 4000 CFA za motorikszę i dotarliśmy już po zmroku do hotelu. Tym razem miła sprzedawczyni stojąca ulicę dalej miała dla nas chrupiące bagietki za 125 CFA, a w małym sklepiku obok tuńczyk w puszcze kosztował jedynie 400 CFA. 600 CFA kosztowało półlitrowe piwo.
11 stycznia 2016
Zbiorowe taksówki pełniące rolę autobusów międzymiastowych przewożą podróżnych z Ouidah do Cotonou za 1000 CFA. W zwykłym osobowym aucie lokuje się sześciu pasażerów i kierowca, który przy zmianie biegów musi podnosić nogi jednego z pasażerów siedzących z przodu pomiędzy siedzeniami, na skrzyni biegów. W Cotonou znaleźliśmy kantor, gdzie płacono 660 CFA za jeden euro. Następnie wynajęliśmy za 3000 CFA na osobę taksówkę do Abomey-Calavi, skąd można popłynąć do wioski Ganvie za 6550 CFA za osobę (w tym opłata za przewodnika i wioślarza lub sternika na łódce motorowej). W położonej na wodzie, malowniczej wiosce Ganvie są hoteliki i restauracje. Cola kosztuje 500CFA, a piwo 600 CFA. Można także zakupić maski w małym sklepiku z rękodziełem. Ceny wyjściowe małych masek (20-30 cm wysokości) to 1500-2000 CFA. Po 3 godzinnej wizycie w wiosce jedziemy do Porto Novo. W stolicy Beninu nie ma za wiele restauracji serwujących zjadliwe, europejskie przysmaki. Znaleźliśmy jedną – Restaurant Java Promo. Najciekawszym z muzeów stołecznych będzie chyba Muzeum Etnograficzne, gdzie można zobaczyć duże zbiory masek oraz poszerzyć wiedzę na temat Beninu i plemion zamieszkujących ten kraj. Wstęp do muzeum to wydatek 1000 CFA. Towarzyszyć Wam będzie z pewnością przewodnik, który cierpliwie zaczeka na małe „cadeaux”. Nasz zasłużył zdecydowanie na zapłatę.
Dla koneserów i smakoszy wybornych alkoholi mam informację – 700 mililitrowa butelka whiskey Chivas Regal w markecie kosztuje w stolicy 14 600 CFA. 10 000 CFA zaś to koszt wynajęcia całej taksówki do Ouidah.
12 stycznia 2016
Nadszedł w końcu dzień kiedy musieliśmy opuścić ciekawe i pełne atrakcji benińskie wybrzeże Zatoki Gwinejskiej i udać się na północ kraju. Za 6000 CFA zabrał naszą czwórkę kierowca rozpadającego się peugeota do Cotonou, które już rankiem zanurzone jest w smogu i mgle spalin wydobywających się z tysięcy motorków. Do Abomey z największego miasta w Beninie dostaliśmy się kolejną wynajętą przez nas taksówką za 17 000 CFA oszczędzając sobie czekania na większy autobus. Około południa, gdy słońce przebiło się już przez smog i piaskową zawiesinę przygnaną tutaj przez saharyjski harmatan dotarliśmy do małego kompleksu hotelowego Chez Monique, gdzie malutkie pokoiki dwuosobowe kosztowały 8000 CFA. Restauracja prowadzona przez właścicielkę serwowała smaczne spaghetti za 3500 CFA, a frytki za 1500 CFA.
Wstęp do Pałacu Królewskiego ustalono na 2500 CFA, a dostanie się do tego miejsca z naszego hoteliku kosztowało następne 500 franków. Dwie, może trzy godziny poświęciliśmy na docenianie tego co pozostało po potężnym Królestwie Dahomeju. Popołudnie zaś spędziliśmy dość osobliwie – grając w mini-golfa w naszym Chez Monique. Było to wliczone w cenę noclegu, ale kelner wyszukujący dla nas piłek i kijów golfowych zasugerował, że zmęczyła go ta czynność i przydałoby mu się to jakoś wynagrodzić. Dostał 500 franków i zmęczenie minęło.
13 stycznia 2016
Cztery motorki zemi podwiozły nas kilka kilometrów z Abomey do Bohicon kasując po 1200 CFA. Przez Bohicon przejeżdżają dalekobieżne autobusy zmierzające na północ kraju. Odjeżdżają z dużego placu (dworca), gdzie można wybrać swojego przewoźnika spośród kilku firm. My, zupełnie przypadkowo, wybraliśmy przedsiębiorstwo KABIR (KTV) jadące do Natitingou. Podróż trwała siedem godzin. Gdy wysiedliśmy z autobusu na dworcu rozpętała się istna walka wśród kierowców zemi o to który z nich zawiezie nas za 800 CFA do hotelu Le Vieux Cavalier. Doszło prawie do rękoczynów, a my przyglądając się całej sytuacji czekaliśmy grzecznie aż Panowie rozwiążą problem. Wspomniany hotel był już nieczynny, ale na naszą prośbę, kobieta która pełniła rolę stróża – opiekuna pod nieobecność właścicieli zdecydowała się nas przenocować w już trochę zaniedbanych pokojach za kwotę 7000 franków za dwójkę z wiatrakiem. Można także wyprać ubrania – duża reklamówka za 2500 CFA.
Kolację postanowiliśmy zjeść w jednym z lepszych hoteli w mieście – Tata Somba hotel. Tanio nie było – 3500 CFA za spaghetti.
14 stycznia 2016
W hotelu Le Vieux Cavalier obsługa ma kontakt z kierowcą auta terenowego, który ma dużą wiedzę na temat Parku Narodowego Pendjari i może nas tam zabrać pełnięc jednocześnie rolę przewodnika. Zaproponowana cena 150 000 franków oraz dodatkowo 35 000 CFA za paliwo za trzy dni nie była negocjowalna. Kiedy wyruszyliśmy o 6.30 rano było jeszcze ciemno. Po około dwóch godzinach telepania się po wybojach dojechaliśmy po świcie do bram parku. Tutaj trzeba było zapłacić po 10 000 CFA za osobę tytułem wstępu do Parku Narodowego i 3000 za auto. Park okazał się być bardzo ciekawy z dużą ilością dzikich zwierząt – różne gatunki antylop, guźce, słonie, bawoły, krokodyle, hipopotamy i mnóstwo ptactwa. Na nocleg dojechaliśmy do jednego z dwóch obozów w parku, w których można rozbić namiot lub przenocować dwuosobowym bugalowie za 20 000, w pokoju z wentylatorem za 25 000 albo w klimatyzowanej dwójce za 30 000 CFA.
15 stycznia 2016
Śniadanie w restauracji obozowej to koszt 3500 CFA. Piwo, oczywiście nie na śniadanie to blisko jedna trzecia tej ceny – 1000 franków, a coca cola to wydatek 800 CFA. Rankiem kiedy wyruszyliśmy na kilkugodzinny objazd po parku zaskoczyła nas stosunkowo mała liczba zwierząt lecz po popołudniowej sjeście przyroda tego miejsca wynagrodziła nam poranne rozczarowanie. Przez ponad piętnaście minut mieliśmy szczęście obserwować polującą lwicę.
16 stycznia 2016
Trzeci dzień to niestety dzień wyjazdu z Parku Pendjari. Chcąc zdążyć do granicy togijskiej przed zmrokiem musieliśmy wyruszyć z obozu skoro świt. I znowu niespodzianka – na wylotowej drodze ukazały się przed nami trzy lwiątka wypatrujące nerwowo swojej matki, którą dostrzegliśmy po drugiej stronie ścieżki. Widok niezapomniany, dla którego warto było tu przyjechać. Zanim jednak definitywnie opuściliśmy park zatrzymaliśmy się jeszcze przy malowniczym Wodospadzie Tanougou.
Wczesnym popołudniem, kierując się do granicy z Togo zatrzymaliśmy się w rejonie gdzie plemię Somba (Tamberma) zamieszkuje pogórkowatą okolicę. Za wejście do jednej z chat zwanych tutaj Tata Somba musieliśmy zapłacić 2000 CFA.